piątek, 13 września 2013

Wielka trójca


Sieci meblarskiej IKEA chyba nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiać. Symbol Szwecji zaraz obok Volvo i Abba (niekoniecznie w tej kolejności).

Tak się złożyło, że właśnie dziś – 13. w piątek - los (a konkretniej mój szef) chciał, żebym wybrał się na małe zakupy do podparyskiego sklepu IKEA (w Thiais). Pewnie dla większości z Was nie byłoby to niczym nadzwyczajnym, wszak Ikea we Francji działa od 1981r, a w Polsce od 1991r, więc mieliście czas ją sobie odwiedzić i się z nią oswoić. Ja nie. W Polsce mieszkałem w niebycie, dokładnie pomiędzy dwoma dużymi ośrodkami „ikeowymi” i miałem zbyt daleko. Zresztą nie czułem takiej potrzeby. Dla mnie meble są mało zajmującym elementem bytu i przejechanie 150km do sklepu, który nie sprzedaje płyt z muzyką, jest totalną abstrakcją, ale jak kto mówią, „przyszła kryska na matyska” i dziś odbył się mój pierwszy raz z (w?) IKEA.
Jak było? A co za różnica, przecież to nie ma żadnego znaczenia dla tego bloga. Za to znaczenie ma to, co tam ujrzałem.






Foto przedstawia tablicę obok bramy wyjazdowej z zaplecza centrum handlowego. Można się tam dostać będąc dostawcą dla któregoś ze sklepów (to nie ja) bądź będąc klientem w samochodzie, który nie mieści się w garażu podziemnym (powyżej 2,4m – czyli ja). To, co nas interesuje, to oczywiście język polski, który widnieje tam pomiędzy francuskim a angielskim (zawsze to lepiej niż między niemieckim a rosyjskim, nieprawdaż?). Jak to się stało, że we Francji mamy instrukcję w języku polskim? Czyżby Polacy byli najlepszymi klientami IKEA? Mam inną teorię.

Tak się składa, że mam w mieszkaniu 2 meble z IKEA. Oba zdobyczne i oba na „metce” mają napis „Made in Poland”. Zakupy, które zrobiłem dziś dla firmy, miały tak samo. Po przewertowaniu niezastąpionej Wikipedii doczytałem, że: „Polska jest drugim po Chinach najważniejszym producentem mebli sprzedawanych w sklepach IKEA na całym świecie”. Nie spodziewałbym się, żeby meble wyprodukowane w Chinach są rozwożone przez Chińczyków po Europie – raczej przypływają w kontenerze, ale możliwe, że do Francji towar przywożony jest bezpośrednio z polskich fabryk, przez polskich kierowców, stąd instrukcja na bramie po naszemu.


Nie mam nic przeciwko. Im więcej tym lepiej. Skoro na Belleville przeplatają się witryny po chińsku i arabsku, to dlaczego by nie poczytać czegoś po Polsku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz